Ten zespół to prawdziwa legenda Futbol-Areny. Zdobywał mistrzostwo tych rozgrywek, gdy wielu dzisiejszych zawodników nawet nie wiedziało o ich istnieniu. Dziś nie walczy już może o najwyższe cele, ale na początku obecnego sezonu zespół Michała Muchewicza daje wyraźny sygnał, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Przedstawiamy drużynę tygodnia – Mokre „Mucha Team”.

Nie każdy pamięta te czasy, ale w pierwszym roku istnienia naszych rozgrywek (jeszcze jako Toruńska Amatorska Liga Orlika) Mokre było jedną z czołowych drużyn. Liczyło się wówczas na tyle, że w trzecim sezonie – Jesień 2013 – sięgnęło po mistrzostwo Ligi A, a Miron Szewczyk został wybrany najlepszym jej zawodnikiem. Na orlikowych szatniach do dziś widnieje grafika – pamiątka tamtego sukcesu.

Michał Muchewicz: Oczywiście to ten sezon wspominamy do dziś najbardziej. Tak, ciężko w to teraz uwierzyć, ale nasza drużyna naprawdę sięgnęła kiedyś po mistrzostwo ligi, jako jedna z nielicznych. Nikt nam już nie odbierze tej „złotej gwiazdki w herbie”. Ogólnie sezony spędzone w Lidze A wspominam najlepiej. Wtedy nasza drużyna składała się tylko i wyłącznie z chłopaków z osiedla Mokre. Fajna, charakterna drużyna, która walką i ambicją wygrała wiele spotkań lub chociaż postawiła opór wyżej notowanym zespołom. Kiedyś obejrzałem stare mecze i czasami aż nie dowierzam, że my tak graliśmy i potrafiliśmy toczyć równe boje z drużynami, które do dziś grają w najwyższej lidze.

Wszystko co dobre kiedyś się jednak kończy. Sezon Wiosna 2014 był ostatnim, kiedy Mokre rywalizowało w najwyższej lidze. Po spadku zespół ten nie osiadł jednak na dobre i już przy pierwszej okazji sięgnął po srebro w Lidze B1, a podczas fascynującego barażu ze Starym Miastem był o krok od powrotu do elity.

Michał Muchewicz: Ten sezon również miło wspominam. Potrafiliśmy na przykład wyciągnąć wynik przeciwko Bafanie z 0:4 na 6:4, a potem graliśmy w barażu ze Starym Miastem, gdzie obie drużyny dały dobry mecz, a na „trybunach” była kapitalna atmosfera. Ostatecznie przegraliśmy, tracąc gola w ostatniej akcji meczu. Wspominam też szereg innych, szczególnie tych wyrównanych spotkań, ponieważ mnie, wbrew pozorom, osobiście najbardziej nie cieszą te spotkania wygrane po 8:0, bez większej walki, lecz te, które są na styku, bo przecież o to w tym wszystkim chodzi – żeby się trochę spocić, powalczyć. Nawet jeśli się przegra, to po walce.

W pewnym momencie wydawało się, że zmierzch Mokrego jest po prostu nieunikniony. Zespół nie dopisywał pod względem frekwencji, na spotkania często przychodził „gołą” szóstką, co skutkowało niezbyt dobrymi wynikami. Przez ostatnie sezony kilkukrotnie spadek do Ligi C dosłownie wisiał na włosku.

Czasy, gdy graliśmy w najwyższej lidze, teraz wydają się odległe i kosmiczne. Niemniej w tej całej zabawie nie do końca chodzi o sam wynik. Rozgrywki są znakomitą okazją, aby spotkań się z grupką znajomych i aktywnie spędzić tę niecałą godzinę w danym weekendzie, by trochę się poruszkać, pokopać i dodatkowo spalić kilka zbędnych kilogramów. Dopiero wtedy, gdy dorzucimy do tego sportową rywalizację, to wychodzi całkiem fajna zabawa. Do tego dochodzi cała otoczka – sędzia, kamera. Po prostu fajna sprawa. A że nie jest to najwyższa liga? Od czasu, gdy w niej graliśmy minęło sporo czasu. Poziom z roku na rok wzrasta i nawet w Lidze B można zagrać kilka ciekawych spotkań. Mieliśmy już i takie sezony, gdzie głównie przez słabą frekwencję zbieraliśmy smary od innych drużyny. Były też momenty, że faktycznie zastanawiałem się, czy nie lepiej dać sobie spokój i nie zgłaszać drużyny na nowy sezon, ale mam nadzieję, że te czasy już za nami, choć pewnie zdarzy nam się jeszcze wysoko z kimś przegrać. Oby tylko rzadziej niż częściej.

Słowa kapitana drużyny znajdują odzwierciedlenie na początku sezonu Jesień 2017. Poza wysoką porażką na inaugurację, zawodnicy Mokrego „Mucha Team” odnieśli trzy kolejne zwycięstwa. Teraz wiele zależy od nich – mogą skorzystać z dobrych wiatrów i wysokiego morale, pójść za ciosem i walczyć o miejsce w ligowej czołówce. Z drugiej strony, nawet jeśli im się nie uda – tym razem powinni nie musieć drżeć o utrzymanie do samego końca. Na razie jednak warto cieszyć się chwilą – w pokonanym polu Mokre zostawiło już Ramedic.pl, Wczorajszych oraz ADP Zawały.

Michał Muchewicz: Czy spodziewałem się takiego początku? I tak, i nie. Uważam, że przy odpowiedniej frekwencji i dyspozycji dnia, naszą drużynę stać na wiele. Gdy dysponujemy najmocniejszym składem, to możemy powalczyć z każdym w tej lidze i nie jest to z mojej strony żadna przesada. Problem pojawia się wtedy, gdy brakuje jednego czy dwóch naszych „filarów” lub gdy zawodzi ogólna frekwencja. Ostatnie zwycięstwa cieszą, ale trzeba twardo stąpać po ziemi i spojrzeć, z kim tak naprawdę je odnieśliśmy. Nic nikomu nie ujmując, te drużyny zajmuje na razie ostatnie miejsca w tabeli. Prawdziwa weryfikacja naszej formy dopiero przed nami. Osobiście liczę na spokojne utrzymanie, ale wiadomo, że im wyższa pozycja, tym lepiej.

KLUCZOWI ZAWODNICY

Miron Szewczyk – dla Mokrego to człowiek legenda, od którego zaczyna się wszystko co najlepsze w tej drużynie. Nie sposób zliczyć wszystkich spotkań, które wygrał niemal w pojedynkę. Nic dziwnego, że w pewnym momencie zgłosił się po niego walczący o najwyższe cele Baumat. Miron ostatecznie wrócił jednak do źródeł i dziś jest graczem, bez którego trudno wyobrazić sobie wygrywające mecz Mokre. Tylko w tym sezonie w czterech spotkaniach zaliczył już 5 goli i 8 asyst (+1 MVP). W przeszłości dwukrotnie był wybierany MVP sezonu – jesienią 2013 w Lidze A oraz rok później w Lidze B1.

Paweł Brążkiewicz – na ten moment jeden z najgroźniejszych, choć rzadko pojawiający się na meczach zawodnik Mokrego. W trakcie poprzednich dwóch oraz tego sezonu w żółto-niebieskich barwach rozegrał 10 spotkań, podczas których strzelił 16 goli i 6-krotnie asystował przy trafieniach kolegów. Silny fizycznie napastnik, przeciwko któremu nikomu nie gra się łatwo. Jeżeli zespół będzie mógł liczyć na niego częściej, to i od razu powinno znaleźć to przełożenie w zdobywanych punktach.

Michał Muchewicz: Trudno nie zgodzić się z tym wyborem, choć do wspomnianej dwójki dorzuciłbym jeszcze Mateusza Poczwardowskiego. Miron to od lat lider naszej drużyny, Mokrus z krwi i kości. Nie jest przypadkiem, że gdy my zdobywaliśmy mistrzostwo, to on zgarnął statuetkę najlepszego zawodnika ligi. Zresztą, na swoim koncie ma wiele tego typu wyróżnień. Nawet gdy już popełnił swój największy błąd i… odeszedł do Baumatu, był kluczową postacią ligi. Paweł to z kolei bramkostrzelny napadzior, który potrafi się zastawić, stworzyć sytuację z niczego. Jedynym jego minusem jest frekwencja, ale faktycznie – gdy już gra, to zazwyczaj się wyróżnia. Oni i „Poczi” to niekwestionowani liderzy naszego zespołu. No i, może nieskromnie, ale… jestem jeszcze ja – niesamowita technika, drybling, doświadczenie. Gdyby jeszcze była szybkość i dobry strzał, to praktycznie nie do upilnowania. Oczywiście żartuję.

Na koniec pozdrawiam wszystkich, którzy przez te lata reprezentowali barwy naszej drużyny. Wszystkich Mokrusów, także tych, których z gry u nas wykluczyły %. Pozdrawiam tych, którzy dzięki nam wybili się wyżej (Kapi) oraz chcących być Mokrusami, mimo iż zamieszkiwali inne tereny, na przykład Bydgoskie (Marek Urtnowski, Stefan, Koper). Pozdrawiam całą obecną kadrę i do następnego. Przez te lata bez zmiany… MOKRE PANY!

Inne artykuły

Leave a Reply