B2: THE POWER TEAM – EM3DACH 6:7

Głowa, głowa i jeszcze raz głowa – tak w skrócie można opisać czynniki, które zaważyły na wyniku tego spotkania. Em3dach po raz kolejny przyjął ryzykowną taktykę gry bez zmian. The Power Team te zmiany miał, ale wcale nie musiał czekać aż rywal się zmęczy, ponieważ sam zaczął strzelanie i to z grubej rury. Po 20 minutach prowadził już bowiem 4:0! I nic nie zapowiadało, by Em3dach mógł się odbudować, choć jeszcze przed przerwą zanotował on dwa trafienia. O ile jednak The Power Team zabrakło chłodnej głowy, o tyle wyszło tu doświadczenie ekipy Macieja Gaszkowskiego, która w trakcie drugiej połowy grała cierpliwie, będąc świadomą, że na odrobienie strat jest jeszcze dużo czasu. A w szeregach rywali z każdą kolejną minutą sypało się coraz więcej, czemu nie pomagały tracone gole. Na kwadrans przed końcem Em3dach doprowadził do remisu, a w ostatnie 10 minut wszedł nawet z dwubramkową przewagą. The Power Team ma czego żałować – rywal na pewno był w zasięgu, a gdyby samej drużyny nie poniosły emocje, śmiało można było powalczyć nawet o zwycięstwo. A tak – wciąż trzeba nerwowo zerkać w dół tabeli, gdzie aż pięć drużyn walczy o uniknięcie dwóch najgorszych lokat. The Power trzeba jednak oddać, że nawet gdy nie grają pięknie, to na ich meczach rzadko kiedy można się nudzić.

C: WHITE TIGERS – WYGRYWAJ ALBO GIŃ 3:4

I jedni, i drudzy mieli tu o co grać. Wygrywaj albo Giń potrzebowali zwycięstwa, żeby nie zamknąć sobie drogi do podium, co sami sprowokowali oddając walkowera Young Bears. Z kolei White Tigers o takich celach mogą już zapomnieć, natomiast na czoło listy priorytetów wysunął się u nich już sam awans. Niemal przez całe spotkanie przebieg był w miarę powtarzalny – Wygrywaj albo Giń wychodzą na prowadzenie, White Tigers odrabiają, marnują swoje sytuacje, po czym zbyt łatwo tracą kolejną bramkę. Można więc powiedzieć, że górę wzięło doświadczenie, zwłaszcza Miłosza Makowskiego (2 gole, MVP spotkania) oraz kapitana Marcina Bumbula (1 gol, 2 asysty). WaG nie rozegrali wielkiego spotkania, ale tym bardziej warto docenić, że w takiej sytuacji potrafili wyszarpać trzy punkty, dzięki czemu na dwie kolejki przed końcem stoją oni na czele wyścigu o brązowy medal. „Białym Tygrysom” nie pomogła z kolei nawet bardzo dobra gra Dawida Kopczyńskiego, przez co teraz są już w bardzo trudnej sytuacji – jeżeli chcą awansować, muszą pokonać zarówno Next Metal Team, jak i FC Sova.

C: TORGOL KJ-TSW – NEXT METAL TEAM 2:5

Next Metal Team zmobilizowany kadrowo jak mało kiedy – aż 11 zawodników. To znak, że sezon wchodzi w decydującą fazę i zaczyna się prawdziwa gra o mistrza. I choć w poprzednich tygodniach zespół Wiktora Smetany nie zachwycał pomimo zwycięstwa, to i tak pozostawał faworytem w rywalizacji z Torgolem, który jest blisko awansu, ale nie stracił też szans na medal. Po rewelacyjnym starcie underdoga Next Metal męczył się naprawdę długo – przeważał, stwarzał sytuacje, ale nie potrafił przełożyć tego na gole. Cały czas widać jednak, że pomimo kilku naprawdę ciekawych nazwisk, lider niespecjalnie odnajduje się w realiach Ligi C, gdzie rywale często braki umiejętności nadrabiają zażartą walką. Tymczasem zespół Marcina Kłosa miał umiejętności przede wszystkim Marcina Auguścińskiego, który bodaj jako jedyny był w stanie w miarę regularnie zagrażać bramce Krzysztofa Kranca. Nieco w cieniu pozostawał Fabian Góralski, dzięki czemu Next Metal mógł zaangażować naprawdę spore siły w ofensywę. I jak przed przerwą udało mu się tylko doprowadzić do remisu, tak po zmianie stron przejął on inicjatywę w sposób jeszcze bardziej zdecydowany. Wprawdzie Torgol złapał jeszcze kontakt po golu na 2:3, ale trudno było oprzeć się wrażeniu, że to jego rywal ma spotkanie pod kontrolą. Next Metal zgarnia dzięki temu kolejne trzy punkty, a dzięki porażce Young Bears, został samodzielnym liderem Ligi C i jest coraz bliżej tego, by zapewnić sobie złote medale.

A: Górsk/KDK Pro Izolacje – Auto-Komis Bacaj 2:6

Auto-Komis Bacaj już przed meczem otrzymał jedną świetną wiadomość – remis Jakubskiego z Havaną sprawił, że drużyna Tomasza Webera otrzymała szansę, żeby na dwie kolejki przed końcem wskoczyć na podium i w kontekście gry o medale mieć wszystko we własnych rękach. Za szybko uwierzyła chyba jednak, że walczący desperacko o utrzymanie Górsk będzie łatwym kąskiem. Beniaminek przez bardzo długi czas potrafił odpierać ataki faworyta. Po pierwszej połowie przegrywał tylko 0:1, a po przerwie doprowadził nawet do wyrównania. To okazało się jednak wystarczające do przebudzenia Auto-Komisu. „Bacaje” od tego momentu rozpoczęły oblężenie bramki Mateusza Kwiatka i był to jednocześnie początek końca marzeń Górska o punktach. Najwięcej spustoszenia w szeregach rywala tym razem wyrządził Mateusz Ciesielski (2 gole, 2 asysty, MVP spotkania), ale warto podkreślić grę całej drużyny – nawet gdy zwycięstwo było już pewne, widać w niej koncentrację, chęć wykonania każdej kolejnej akcji w sposób optymalny. Tak tworzy się zespoły, które zdobywają medale i Auto-Komis ma na to niemałe szanse. Na swojej drodze ma jeszcze Big Bulls i Dor-Mar NPS i w tej chwili wszystko zależy tylko od niego. Sześć punktów = medal.

A: SM Flisak – Atletico Moment Finanse 5:3

Bardzo szybko skończyła się wybitna forma Atletico. Po jednorazowym wyskoku z Nankatsu zespół Marcina Wojciechowskiego znów zawiódł. W porównaniu do poprzedniego spotkania, w jego składzie zabrakło przede wszystkim bramkarza Macieja Spennera oraz Piotra Walaszkowskiego, którzy znaleźli się w szóstce 10. kolejki. Nie ich brak okazał się jednak kluczowy. Między słupkami bardzo dobrze spisał się Christiano Fernandes Becker. „Crisa” nie można winić za gole dla Flisaka, a w kilku sytuacjach popisał się wręcz interwencjami, których nie spodziewalibyśmy się po zawodniku z pola. Również nie brak „Małego” okazał się problemem – tym razem zawiodła przede wszystkim koncentracja w defensywie. Flisakowi ewidentnie się chciało. Widać było mobilizację i w pojedynczych akcjach jego zawodnicy byli po prostu za łatwo dopuszczani do sytuacji strzeleckich. Rewelacyjnie zagrał Bartosz Wiśniewski, który miał swój udział przy każdej z pięciu bramek dla biało-zielonych. Atletico tym razem nie był w stanie uratować nawet Piotr Nowicki, co sprawia, że emocje na dole tabeli tylko się zwiększają. Flisak za tydzień gra bowiem z Górskiem i będzie miał okazję, żeby uciec ze strefy barażowej, natomiast Atletico musi mieć świadomość, że 12 punktów to jeszcze za mało, by być spokojnym, że do utrzymania miejsca w elicie nie będzie mu potrzebne dodatkowe spotkanie z wicemistrzem Ligi B.

Inne artykuły

Leave a Reply