B2: OPTOMETRIA KARCZEWSKI - EM3DACH 4:4

Jeżeli ktoś chciałby przewidywać końcowe rozstrzygnięcia w meczach Em3dachu, to na razie należałoby przyjąć zasadę: Obejrzyj, co dzieje się przez 40 minut i postaw, że wszystko odwróci się w końcówce. Przez bardzo długi czas wydawało się, że Optometria nie tylko prowadzi bezpiecznie, ale i kontroluje wydarzenia na boisku. Trzeba uczciwie powiedzieć, że zespół Macieja Gaszkowskiego grał po prostu słabo, czym zupełnie nie potwierdził pozytywów, których od niego oczekiwaliśmy. Końcówka to jednak zupełnie niezrozumiałe odcięcie prądu u Optometrii, która niemal nie skończyła się porażką, bowiem w ostatniej akcji spotkania stuprocentową sytuację zmarnował Paweł Maciaszek. Na plus dla zespołu Sebastiana Kaźmierczaka trzeba jednak zaliczyć ogólną postawę, bowiem wreszcie pojawiły się u niego nowe opcje w ofensywie (dwie bramki Rafała Wierzchowskiego), ale i sam występ choć nie przyniósł kompletu punktów, to był lepszy w porównaniu do poprzedniego meczu z The Power Team.

B2: THE POWER TEAM - AEROKLUB 5:4

Od początku było wiadomo, że to spotkanie może pokazać, która z drużyn będzie musiała walczyć wyłącznie o utrzymanie, a która będzie mogła mieć nadzieję na odegranie poważniejszej roli w Lidze B2. Aeroklub wyciągnął wnioski z inauguracji sezonu i tym razem pojawił się w nieco szerszym składzie, choć i tak lepiej pod względem liczebności wyglądali jego przeciwnicy. I to właśnie The Power Team zdołali dość szybko ułożyć sobie spotkanie pod swoje dyktando, w czym warto podkreślić rolę nowego atakującego, Tomasza Nowaka, ale także Jarosława Piroga, który swoimi interwencjami nie pozwalał rywalowi na strzelanie goli. Zespół Piotra Zielaskowskiego nie byłby jednak sobą, gdyby kontrolował spotkanie od początku do końca. Po przerwie Aeroklub rzucił się bowiem do pościgu i był bardzo bliski, by była to misja skuteczna. Ostatnie pięć minut to zaledwie jeden gol straty, ale tego czasu okazało się za mało. The Power Team sięgnął tym samym po swoje pierwsze punkty w Lidze B i choć w przyszłość powinien patrzeć z pokorą, to ma prawo, by przebijał się przez nią również optymizm.

B1: IMPACT OBROWO - NAPRZÓD HARCERSKA 0:5

Typowy mecz, na który obydwie drużyny mogły patrzeć z perspektywy: „Jeżeli zdobywać punkty, to gdzie, jeśli nie tu?”. Pierwsza połowa to typowe zero-zero, które trudno nawet nazwać starciem „dla koneserów”. Po przerwie natomiast zaczęło się granie, ale w wykonaniu tylko jednej drużyny. Naprzód Harcerska skorzystała na szerokiej kadrze i najwyraźniej zachowała więcej sił, bowiem na boisku istniała tylko ta drużyna. W 35. minucie strzelanie zaczął nieoceniony dla Harcerskiej Mateusz Urbański i ostatni kwadrans polegał na regularnym punktowaniu Impactu, który może mówić o poważnym problemie. Po dwóch kolejkach na swoim koncie nadal ma zero goli i nie jest to dziełem przypadku. Na tle dotychczasowych rywali ani trochę nie wyróżniał się w ofensywie i jeśli nie poprawi swojej gry w najbliższych tygodniach, może być to jego ostatni sezon w Lidze B.

A: MAGICA - AUTO-MAR STARE MIASTO 1:2

Przed meczem zdecydowanym faworytem było Stare Miasto, a zatem mogłoby się wydawać, że skoro wygrało ono zaledwie jednym golem, to byliśmy świadkami pasjonującego starcia, w którym emocje buzowały do ostatniej sekundy. Ale tak nie było. Auto-Mar wystawił skład z zaledwie jedną zmianą i od początku widać było, że postawił na ekonomię gry, zasadę „lepiej mądrze stać niż głupio biegać”. Górę wzięło tu niebagatelne doświadczenie, które długimi fragmentami pozwalało zupełnie zniwelować zagrożenie ze strony rywala. Zespół Łukasza Szarskiego doskonale wyreżyserował sobie to spotkanie, w którym pomimo wyniku na styku, nie prowadził przez zaledwie 10 minut. Igrać z losem zaczął dopiero pod koniec, gdy Magica wyprowadziła kilka kontrataków, które z reguły były jednak dość niemrawe, jakby beniaminek był święcie przekonany, że czas działa na korzyść jego, a nie rywala. Można mieć jeszcze wątpliwości, czy sędzia powinien odgwizdać faul Łukasza Lewczuka na bramkarzu przy akcji, po której chwilę później piłka trafiła do siatki, ale koniec końców i tak nie zmienia to oceny, że Magica nie wykorzystała swojej szansy. Miała renomowanego rywala, którego dało się ograć, aczkolwiek zupełnie zabrakło tu pomysłu na sukces, więc i konto punktowe drużyny Pawła Stelmaszyńskiego nadal wykazuje zero.

A: GRAN CANARIA - DOR-MAR NPS 5:6

Świetne widowisko, które trzymało w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Dor-Mar NPS na to spotkanie wyszedł bardzo zmobilizowany i od samego początku to on prowadził grę, ale nie był w stanie przełożyć tego na wynik. Co więcej, to Gran Canaria wyszła i zmuszała rywala do pogoni. Kluczowym momentem okazał się gol na 4:2 dla drużyny Piotra Lercha. Dor-Mar zdecydował się wówczas na grę w przewadze z Miłoszem Korpalskim jako lotnym bramkarzem. Zupełnie zdominował w ten sposób swojego przeciwnika, który ograniczył się wyłącznie do szybkich wypadów z kontry. Wyróżnić należy dwóch zawodników, którzy w tej nerwowej końcówce wyrwali dla Dor-Maru trzy punkty. Najpierw dwa trafienia zanotował Krzysztof Grunenberg, a następnie jego rolę przejął Michał Grzelak (przy drugim golu asysta w postaci wyłożenia piłki do pustej bramki). Mimo wszystko nie tylko drużyna Patryka Skoneckiego ma powody do zadowolenia. Gracze Gran Canarii udowodnili bowiem, że są w stanie rywalizować z mocnymi ekipami, a ich druga przygoda z Ligą A powinna wypaść lepiej i trwać nieco dłużej niż poprzednia.

A: NANKATSU - HAVANA 3:5

Już przed meczem pisaliśmy, że Havana z każdym kolejnym sezonem zbliża się do swojego pierwszego zwycięstwa nad Nankatsu i opinia ta okazała się trafioną. Trzech punktów nie przyszło jej jednak dopisać bez trudu, ponieważ to zespół Łukasza Lisewskiego lepiej wszedł w to spotkanie, podczas gdy Havana rozkręcała się powoli. Nie byłoby jednak tego rozkręcania bez fantastycznej postawy Mateusza Parzyszka, który na starcie sezonu prezentuje kapitalną formę. Już przed tygodniem znalazł się w szóstce kolejki, a teraz zrobił wiele, żeby zostać odznaczonym jako MVP tej serii gier. Na razie to dyspozycja głównie tego zawodnika sprawia, że Maciej Szymański może zapomnieć o problemach kadrowych, jakie dotknęły jego zespół i wierzyć, że uda się nawiązać do historii z jesieni i walki o medale. Z kolei Nankatsu notują niezbyt udany start, który dość szybko oddalił od nich wizję walki o najwyższe lokaty i pokazał, że w Lidze A coraz trudniej znaleźć rywala, na którym można stosunkowo łatwo zdobyć punkty. Na razie jednak przeciwnicy tej drużyny należeli do ścisłej czołówki. Nie wydaje się, żeby ze względu na dwie porażki należało martwić się o przyszłość Nankatsu.

Inne artykuły

Leave a Reply