B1: CATENACCIO – RKS HUWDU 6:3

Patrząc na dotychczasowe występy, faworyt tego spotkania mógł być tylko jeden. To nie Catenaccio jako pierwsze ruszyło jednak do ataku, bowiem już po zaledwie siedmiu minutach Huwdu prowadzili 2:0. Wynik ten został osiągnięty w nie byle jakim stylu, ponieważ zarówno Piotr Krempeć, jak i Damian Rojewski strzelali tak, że Jakub Adanowicz nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Co więcej, to spadkowicz z Ligi A długimi fragmentami przeważał, nie za bardzo dając dojść do głosu jednemu z faworytów Ligi B1. Około 20. minuty wydawało się wręcz, że Catenaccio zwyczajnie nie znajdzie pomysłu na to, jak rozbroić swojego przeciwnika. Pierwszym momentem przełomowym okazał się jednak fragment tuż przed przerwą, gdy po golach Mateusza Ronowskiego i Pawła Wardęckiego obie drużyny zrównały się pod względem trafień. Po zmianie stron coraz bardziej uwidaczniała się przewaga Catenaccio, które dominowało pod względem determinacji w celu zdobycia trzech punktów. Ostatecznie zespół Jakuba Adanowicza od 40. minuty narzucił tempo nieosiągalne dla rywala i zasłużenie zwyciężył. Pozostałe wyniki ułożyły się ponadto na tyle korzystnie, że to właśnie ta drużyna spogląda od teraz z góry na wszystkie inne składy w Lidze B1.

B2: OPTOMETRIA KARCZEWSKI – FC DREWCE&WU 1:6

Niełatwo rozgrywa się spotkanie, które jeszcze się dobrze nie rozpoczęło, a wynik już brzmi 0:4. To z perspektywy Optometrii. Inaczej na pierwszy kwadrans hitu Ligi B2 mogą patrzeć Drewce, którzy weszli w ten mecz niczym maszyna. Cztery szybkie ciosy, które nadciągały z różnych stron, mogły dać się mocno we znaki byłym mistrzom Ligi B. Warto podkreślić ponadto styl, w jakim ekipa Kacpra Kamińskiego zdobywała kolejne bramki. Stopień rozmontowania defensywy rywala był momentami naprawdę imponujący, gdy poszczególni zawodnicy mogli wyłącznie dostawiać nogę do piłki, znajdując się przed pustą bramką. Pierwszy ogromny plus należy się Hubertowi Marczukowi, który ustalając wynik na 6:1, skompletował hat-tricka i przypieczętował tytuł MVP tego spotkania. Drugi to jego brat, Adam, który dał odpowiedź na pytanie: Czy Drewcom uda się zatrzymać lidera Optometrii? W pojedynku dwóch „dziesiątek”, Jakub Olewiński był tym razem wyjątkowo bezradny. Nie był w stanie zrobić tej różnicy, dzięki której jego zespół tak często punktuje. To był prawdziwy popis całej drużyny Drewców, która w pierwszym miesiącu rozgrywek naprawdę imponuje formą.

B1: WCZORAJSI – SON 3:1

Tylko trzy punkty po pierwszych trzech spotkaniach to bilans, który sprawił, że dla obydwu ekip ten mecz mógł wydawać się doskonałą szansą na zwycięstwo i złapanie odrobiny spokoju po spojrzeniu na ligową tabelę. Obie podeszły do tego spotkania zmobilizowane kadrowo, co teoretycznie powinno działać na korzyść SON. I to właśnie zespół Wojciecha Bołotowa rozpoczął to spotkanie lepiej, dość szybko obejmując prowadzenie po golu Jakuba Więcka. Był ponadto lepszy w samej grze, choć nie potrafił przełożyć na kolejne trafienia, co w dalszej części meczu okazało się brzemienne w skutkach. Trudno o inny scenariusz, jeżeli tuż przed przerwą strzela się sobie dwa gole. Najpierw Krzysztof Orłowski nie zauważył rywala i wyłożył Marcinowi Małkowskiemu piłkę do sytuacji sam na sam, a chwilę później Błażej Krupa interweniował skutecznie, po czym… wykonał ruch na tyle niefortunny, że wepchnął futbolówkę do własnej bramki. Po przerwie rywalizacja się wyrównała. SON nie był w stanie ponownie przejąć inicjatywy, a dodatkowo między słupkami Wczorajszych dość pewnie zachowywał się Szymon Ciesielski, który między innymi interwencjami na przedpolu zapracował na miano MVP spotkania. Trzy punkty wędrują zatem do beniaminka, dla którego wynik na 3:1 ustalił inny zawodnik sprowadzony zimą – Kamil Ciesielski.

A: SM FLISAK – BIG BULLS KOWALEWO 5:11

16 goli w 50 minut, co daje średnią bramki co trzy minuty, a zatem w skrócie: mecz bez obrony. I jedni, i drudzy potrzebowali punktów niczym ryba wody. Obie ekipy w solidnych składach i z nastawieniem na zwycięstwo, którego do przerwy minimalnie bliżej byli gracze z Kowalewa, prowadzący 3:2. Po zmianie stron defensywa stała się futbolowym przeżytkiem, dzięki czemu obejrzeliśmy prawdziwy festiwal goli. Spory w tym udział miał golkiper Flisaka, Michał Kosiński, który nie trafił na swój dobry dzień, choć na pewno nie pomogli mu w tym koledzy, zdecydowanie zbyt często pozwalający na wejścia kilku rywali po własną bramkę. Plusem dla Big Bulls jest na pewno fakt, że na listę strzelców wpisało się aż siedmiu różnych graczy. Do tej pory ich problemem było bowiem uzależnienie w ofensywie od postawy Bartosza Nowodworskiego. Ten zdołał skompletować hat-tricka, czego pozazdrościł mu Marek Magdziński, wybrany ostatecznie MVP spotkania. Dla „Byków” są to historyczne, bo pierwsze trzy punkty na poziomie Ligi A, które dają choć trochę spokoju i wiarę, że przygoda w elicie potrwa nieco dłużej niż jeden sezon.

A: DYNAMIK HERRING TORUŃ – DOR-MAR NPS 8:5

O ile nie ma wątpliwości, że Dor-Mar NPS ma „papiery” na to, by przeciwstawić się Dynamikowi, o tyle nie może powiedzieć, że tym razem zrobił wszystko, żeby zatrzymać obrońcę tytułu. Mateusz Pietrowski, Piotr Milewski, Maciej Mazur, Miłosz Korpalski, Patryk Ciężkowski – to tylko część listy zawodników, których zabrakło w kadrze na niedzielne spotkanie, a którzy sprawiliby, że skład NPS wyglądałby zdecydowanie bardziej okazale. Tym większe brawa należą się zespołowi Patryka Skoneckiego, który nie tylko udowodnił, że nie drży na myśl o walce z byłym mistrzem Polski, ale faktycznie przez długi czas prowadził z nim wyrównaną rywalizację. W barwach Dor-Maru na największe uznanie zasługuje postawa Jakuba Nercia, który brał na siebie sporo odpowiedzialności za poczynania ofensywne. Tyle że jeden zawodnik to zbyt mało na Dynamik, który owszem – przyszedł w mocno okrojonym składzie, ale wiadomo, że mamy do czynienia z wyjątkiem, który jest w stanie wygrywać ważne mecze nawet gołą szóstką. Po raz kolejny błysnął Marcin Mrówczyński, który jak już przychodzi na mecz, to po hattricka i tytuł MVP. Wtórować starał mu się przede wszystkim Bartosz Dreszler – jego subtelny lob nad Piotrem Dembińskim – klasa światowa. Złoci medaliści z jesieni długi fragmentami grali tak, że można było uwierzyć w ich stratę punktów. Wystarczył im jednak krótki zryw po przerwie. Dzięki niemu już niemal do końca zachowali oni bezpieczną przewagę. To było 30. zwycięstwo Dynamika z rzędu w rozgrywkach Futbol-Areny (wliczając Puchar Ligi). Co więcej, jeśli za tydzień ograją Auto-Komis Bacaj, to będą mogli poszczycić się rekordem okrągłego roku bez straty punktów (po raz ostatni: 10 kwietnia 2016, remis z… Dor-Marem NPS).

Inne artykuły

Leave a Reply