B1: BMX TORUŃ – DUAL POLSKA 3:5

To miał być hit 5. kolejki w Lidze B1 i widać, że obie drużyny podeszły do spotkania wyjątkowo poważnie. Pierwsze minuty to typowe badanie sił, ale po kwadransie zaczęły spełniać się nasze zapowiedzi o tym, że BMX ma w swojej kadrze kilka poważnych indywidualności. Tym razem Radosław Szynal nie tylko zaryglował dostęp do pola karnego własnej drużyny, ale także zaczął siać spustoszenie po drugiej stronie boiska. To jego dwa gole ustaliły bowiem wynik przed zmianą stron. Co dalej? Pamiętacie o piłkarskim truizmie „Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”? Okazuje się, że lubią nawet pięć razy. Zaczęło się od zmarnowanego kontrataku, po którym Łukasz Siemiński powinien strzelić na 3:0 i tym samym „zabić” spotkanie. Nie zrobił tego, więc Dual postanowił przeprowadzić typowy Blitzkrieg, ponieważ trudno inaczej nazwać pięć goli w sześć minut. Artur Żero zdążył w tym czasie upolować klasycznego hat-tricka, przypominając tym samym, że wiosną zeszłego roku to on uchodził przecież za naczelne żądło Dualu. BMX może pluć sobie w brodę – miał wszystko, by wygrać ten mecz, a tymczasem po raz drugi w tym sezonie schodził z boiska jako przegrany.

B1: BRĄCHNOWO TEAM – FC TORUŃ PÓŁNOCNY 4:5

Ten mecz na pewno nie wyglądał niczym rywalizacja kandydata do awansu z drużyną, która wciąż czeka na swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Od początku zawodnicy Brąchnowa prezentowali się naprawdę dobrze. Grali z zacięciem – czasem na granicy faulu, czasem wręcz tę granicę przekraczając, ale widać było, że nie sprzedadzą tanio skóry faworyzowanemu Toruniowi Północnemu. Ba, to oni dość długo prowadzili i sprawiali wrażenie ekipy, którą stać na sprawienie niespodzianki. Jeszcze przed przerwą nieco chaosu po obu stronach dodały nie najlepsze interwencje bramkarzy (choć sformułowanie „nie najlepszy” w zestawieniu z zachowaniem Bartosza Piórkowskiego z 19. minuty to mocny eufemizm). Zespół Jakuba Kwiatkowskiego dość długo nie mógł odnaleźć się w tym pełnym energii starciu, choć właśnie takimi zwycięstwami buduje się sukces na przestrzeni całego sezonu. Po koronkowej akcji Brąchnowa i bramce Damiana Chylewskiego na „tablicy wyników” pojawił się wynik 4:4 i całkiem realna stała się wizja czwartego remisu w sezonie z udziałem ekipy Mateusza Główczewskiego. Północny pokazał jednak to, czego brakowało mu w poprzednich latach – potrafił konsekwentnie dążyć do realizacji swojego scenariusza. Gol Jeremiego Paska w ostatniej minucie sprawił, że Brąchnowo nie zdołało już odpowiedzieć, dzięki czemu trzy punkty zostały „w Toruniu”. W ogólnym rozrachunku mogą się one okazać zdobyczą na wagę złota (dosłownie).

B2: FC DREWCE&WU – EM3DACH 2:0

Z punktu widzenia Drewców – to miała być kolejna cegiełka dołożona do awansu, natomiast Em3dach po wzmocnieniach wiedział, że to już definitywnie ostatnia okazja, żeby jeszcze stworzyć sobie chociaż matematyczne szanse na uratowanie sezonu. Od samego startu widać było, że ten mecz ma spory ciężar gatunkowy, a główne role odgrywali bramkarze. Zarówno Kamil Lasek, jak i Tycjan Szczęsny musieli ratować swoje zespoły przed utratą gola. Ten pierwszy miał o tyle łatwiejsze zadanie, że przed nim grał Joachim Trenk, który po raz kolejny w tym sezonie imponuje formą, będąc tym samym ważnym ogniwem defensywy Drewców. Z kolei Em3dach nie za bardzo miał pomysł, jak przebić się przez ten mur. Z nowo pozyskanych zawodników nieoczekiwanie to Henryk Celmer wniósł więcej (w porównaniu do Mateusza Jaworskiego) życia do ofensywy Em3dachu. Zespół Kacpra Kamińskiego już jesienią pokazywał, że w takich starciach potrafi być cierpliwy. Tym razem na swoją nagrodę musiał czekać aż do 35. minuty, gdy po dobrym rozegraniu autu wynik otworzył Michał Bartnicki. Em3dach próbował oczywiście odwrócić losy spotkania, ale albo na posterunku ponownie był Kamil Lasek, albo brakowało mu szczęścia. Na pięć minut przed końcem Kacper Kamiński ustalił rezultat spotkania na 2:0. Drewce po raz kolejny udowodnili tym samym, że w tym sezonie znaleźć na nich sposób będzie niezwykle ciężko.

A: AUTO-KOMIS BACAJ – DYNAMIK HERRING TORUŃ 4:7

Hit się udał. Dynamik Herring Toruń wyszedł na mecz wyraźnie podrażniony, jakby uwierało go szukanie przez na kolejnych drużyn, które jego kosztem mogłyby sprawić niespodziankę. W żadnym z czterech poprzednich spotkań w ekipie obrońców tytułu nie było widać takiej energii już od pierwszego gwizdka. Dość szybko to właśnie Dynamik objął prowadzenie i już na przerwę schodził przy wyniku 3:0. Trzeba jednak podkreślić, że gdyby nie kilka naprawdę świetnych interwencji Karola Supczewskiego, to po pierwszej połowie można byłoby rozejść się do domów. Trzy bramki straty nie przestraszyły jednak Auto-Komisu Bacaj, który nie zmienił stylu gry, ale był już bardziej skuteczny. W kilka minut złapał kontakt z rywalem i można było mieć nadzieję, że mistrz ligi zostanie zmuszony do większego wysiłku. Jednak jeśli już ekipa z Ostaszewa łapała kontakt, to Dynamik na taki stan pozwalał przez maksymalnie dwie minuty. Mistrz pokazał, że jest godny swojego tytułu, natomiast w Auto-Komisie tym razem zawiodła młodzież. Gole strzelali doświadczeni – Tomasz Belzyt, Jakub Klarkowski oraz Mateusz Ciesielski, podczas gdy Mariusz Supczewski czy Patryk Piotrowski nie byli w stanie zagrażać rywalowi w równie wysokim stopniu. Z kolei Dynamik udowodnił, że gdy tylko trzeba, to potrafi zagrać na poziomie trudno osiągalnym dla rywala – z niebezpieczeństwem płynącym niemal z każdej strony. Przy siedmiu trafieniach swój udział w postaci gola lub asysty miało aż siedmiu różnych zawodników.

A: BIG BULLS KOWALEWO – AUTO-MAR STARE MIASTO 4:5

Żadna z drużyn przed spotkaniem nie powinna czuć względem siebie przesadnych kompleksów. Dla obydwu liczyły się trzy punkty, ale kadrowo lepiej przygotowali się Big Bulls. W Starym Mieście brakowało przede wszystkim Grzegorza Pakulskiego, a jakby tego było mało – jeszcze zanim mecz rozpoczął się na dobre, zespół z Kowalewa prowadził 2:0. Dwa szybkie i skuteczne ciosy zadał Maciej Łuszczyński i w tym momencie Big Bulls mieli wszystko w swoich rękach. Czym mogło odpowiedzieć Stare Miasto? Bardzo aktywni starali się być Mateusz Magierski oraz Krzysztof Moryson, a do akcji ofensywnych często dołączał Dawid Plath. Cokolwiek by jednak nie zrobili, tego dnia całe show skradł im Mateusz Wróblewski, który chyba po raz pierwszy pokazał, jak dużym wzmocnieniem może okazać się dla Starego Miasta. „Wróbel” trafiał z dystansu, z rzutów wolnych, dogrywał przy kolejnych bramkach – nie było ani jednego gola dla Auto-Maru, przy którym nie miałby swojego udziału. Tylko na jego jednego Big Bulls nie byli w stanie znaleźć sposobu i to wystarczyło, by to bardziej ograny w Lidze A zespół zgarnął w niedzielne popołudnie komplet punktów.

A: MAGICA – GÓRSK/KDK PRO IZOLACJE 2:3

Walka na śmierć i życie – kto chce marzyć o utrzymaniu, ten musi wygrać. Dokładnie takie okoliczności można było przypisać starciu dwóch beniaminków, którzy kończyli ubiegły sezon na drugich miejscach w Lidze B. Do tej pory lepsze wrażenie sprawiała Magica, ale Górsk postanowił nic sobie z tego nie robić, jakby zapominając, że w poprzednich spotkaniach przegrywał dość wyraźnie. Już pierwszy kwadrans ułożył się po myśli drużyny Mateusza Kwiatka. Prym wiódł tutaj duet Adrian Hoffman – Mateusz Kaczmarek. Magica w niczym nie przypominała natomiast zespołu, który jako jedyny potrafił do tej pory ograć Havanę. Znów wróciły grzechy ze spotkania ze Starym Miastem – przede wszystkim brak kreatywności z przodu. Przy bramce na 1:3 fatalny błąd popełnił nawet Marceli Rozpędowski, który zazwyczaj jest oazą spokoju i gwarancją pewności w defensywie. Sporo emocji przyniosła dopiero sama końcówka. Dzięki trafieniu Łukasza Lewczuka Magica złapała kontakt i ostatnie minuty to już typowy ostrzał bramki Górska, który miał naprawdę sporo szczęścia. Drużyna Pawła Stelmaszyńskiego może żałować nie tylko dlatego, że była naprawdę bliska wyrwania choćby punktu, ale przede wszystkim porażki z bezpośrednim rywalem w grze o utrzymanie.

A: SM FLISAK – GALACTICOS LIZARD KING 0:4

Zaledwie jeden punkt w czterech dotychczasowych spotkaniach to doskonały powód do tego, by do starcia przeciwko Galacticos Flisak podszedł z pełnym zaangażowaniem. I faktycznie, zgadzała się kadra oraz koncentracja od pierwszych minut, ale to brązowy medalista z jesieni lepiej ułożył sobie spotkanie. W pierwszej połowie kluczowym momentem okazała się druga żółta kartka dla Karola Stanisławka. Grając w przewadze Galacticos podwyższyli prowadzenie na 2:0 i wydawało się, że będą kontynuować mecz tak, jak to potrafią najlepiej, czyli „uciec, kontrolować, nie dać nadziei rywalom”. Po zmianie stron nieco lepiej wyglądał jednak Flisak, któremu brakowało skuteczności. Dlatego też szczęścia zaczął szukać podczas gry w przewadze, która zakończyła się utratą trzeciej bramki i zabiciem tej rywalizacji. W barwach Galacticos warto wyróżnić Mateusza Grzelaka, który w pierwszej części wiosennego sezonu dość niespodziewanie wyrósł na czołową postać drużyny Jakuba Jędrzejewskiego.

Inne artykuły

Comments (4)

  1. Kibic Elany Toruń

    Na każdym meczu Auto – Maru Stare Miasto bramkarz Emilian Rentfleisz używa ostrych wulgaryzmów. Czy sędzia tego nie słyszy, że co chwilę wyzywa brutalnie w stylu raperów hiphopowych np. QBIK-a czy Cypisa ? 🙂 Może lepiej przed meczami Auto – Maru powiedzieć sędziom,że na tego bramkarza trzeba bardzo uważać, bo jest nieobliczalny i w każdej chwili może zrobić wszystko ! 🙂 Czy kibice którzy przychodzą na mecze Auto – Maru nie mogą powiedzieć Animatorowi Orlika, który pracuje na tym obiekcie albo sędziom FA Playarena, którzy sedziują mecze Auto – Maru,że bramkarz Rentfleisz wyzywa tak ostro, jakby zachowywał się jak ultras Elany czy Apatora ? 🙂 A może boją się Rentfleisza dlatego,że coś im złego zrobi ? Czy w tym Auto – Marze nie mają innych bramkarzy tylko wiecznie musi bronić Rentfleisz ? Proszę o rozważne podejście do tej sytuacji. Pozdrawiam !

  2. Znając życie Pan Emilian zostanie upomniony i nic po za tym !!!!!!!!!!!!

  3. Mam pytanie do Organizatorów. Czy macie zamiar dalej tolerować popisy językowe Pana Emiliana Rentfleisza? (do Sędziego: „ty poj..”, „ty ku..”, „zaraz ci wyp…” itd.) Język jaki używał Pan Emilian w stosunku do Sędziego słyszy się raczej w patologicznych rodzinach, w więzieniu albo w rynsztoku. Co ciekawe, Sędzia nie zareagował w żaden sposób (chociażby żółta kartka). Mam rozumiem, że jak Pan Emilian będzie sędziował to można wobec niego używać podobnego języka bez konsekwencji? Nie muszę chyba pisać jaką „reklamę” dla Ligi robi ten Pan…

    • Rafał Gorlicki

      Sprawa jest w toku. Tolerować z pewnością nie będziemy i zrobimy wszystko aby wyeliminować takie zachowania z rozgrywek. Pozdrawiam.

Leave a Reply