Czołówka Ligi A znów zadaje sobie rany. W siódmej kolejce punkty stracili Nankatsu, Galacticos czy Havana. Ważne momenty zaliczyli z kolei Stare Miasto oraz Atletico Moment Finanse. Na zapleczu elity milowy krok w jej kierunku zrobiła Gran Canaria. Z kolei w Lidze C po raz pierwszy zobaczyliśmy, że Klinowcy nie są ekipą nie do ruszenia.

Hit 7. kolejki Ligi A znów sprawił, że rywalizacja będzie ciekawsza, ale tylko od drugiego miejsca w dół. Mecz pomiędzy Nankatsu i Havaną nie był spektaklem, pod którym podpisałby się Alfred Hitchcock. Tu nie zaczęło się od trzęsienia ziemii. Wręcz przeciwnie. Pierwsze minuty były raczej spokojne, a szybkie dwie bramki dla Nankatsu mogły uśpić czujność widza i sygnalizować, że większych emocji to tutaj nie będzie. Błąd! Z każdą minutą na boisku robiło się coraz goręcej, a pod koniec to aktualny wówczas jeszcze wicelider został zmuszony do gonienia wyniku. Warto podkreślić, że przy rezultacie 4:4 obie ekipy za wszelką cenę dążyły do strzelenia zwycięskiego gola. Nikt nie kalkulował na zasadzie – parafrazując: lepszy punkt w garści niż trzy na dachu. Spotkanie godne hitu kolejki.

Kolejne zmartwychwtanie ma właśnie szansę przeżyć Stare Miasto. Brązowi medaliści z wiosny po serii porażek wreszcie dopisali na swoje konto trzy punkty i to nie z byle jakim rywalem. Auto-Komis Bacaj raz jeszcze potwierdził, że na meczach z jego udziałem nie można się nudzić. Gdyby można było sprzedawać bilety na poszczególne spotkania, to te z udziałem drużyny Tomasza Webera byłyby na szczycie listy przynoszących największe zyski. Auto-Mar wymazał z pamięci krótkotrwałej myśli o kryzysie i zagrał jak za starych dobrych czasów. Znów gros roboty wykonali Grzegorz Pakulski z Sylwestrem Gęgotkiem, ale i pozostali zawodnicy pokazali zaangażowanie pozwalające utrzymać pełną mobilizację przez całe spotkanie, co jest przecież jednym z większych atutów tej drużyny. Stare Miasto przed sezonem nie ukrywało swoich ambicji. „Chcemy jechać na mistrzostwa Polski” – dało się usłyszeć i zwycięstwo nad Auto-Komisem jest być może takim punktem zwrotnym, który może i nie pozwoli dogonić medalowej pozycji, ale nie zmusi do rozpoczynania wiosny z beznadziejnej sytuacji w tabeli sumarycznej.

Ważny moment nastąpił również dla Atletico Moment Finanse. Zwycięstwo nad RKS HUWDU dało może pierwsze punkty, ale to był tak naprawdę obowiązek. Punkt zdobyty przeciwko Galacticos to już jednak całkiem miły bonus. To było Atletico, jakie widujemy dość często, czyli grające z zębem, aczkolwiek tym razem potrafiące wyreżyserować mecz w korzystny dla siebie sposób. I tutaj nie zabrakło emocji, a kluczowa okazała się druga żółta kartka dla Mateusza Grzelaka na minutę przed końcem, przy stanie 6:5 dla Galacticos. Gola wyrównującego strzelił Łukasz Kulczewski, ale to osoby Piotra Nowickiego i Patryka Kurlendy były kluczowymi w ostatni weekend. „Piti” w ogóle sprawia wrażenie zawodnika, który absolutnie nie przejmuje się bieżącą formą drużyny i zawsze robi swoje. Gdyby tylko Atletico lepiej punktowało, byłby to jeden z poważniejszych kandydatów do tytułu MVP całego sezonu.

W Lidze B1 nowe porządki. Do tej pory pole position w niezwykle zaciętej walce o mistrzostwo należało do Magici, ale teraz w najlepszej sytuacji znajduje się Gran Canaria. Drużyna Piotra Lercha w sobotni wieczór wygrała nie bez trudu. To nie był mecz, podczas którego udowodniła swoją wyższość w sposób niepodważalny. Intuicyjnie można oceniać, że więcej indywidualnych atutów leży po stronie spadkowicza z Ligi A, ale Magica może czuć spory niedosyt. Na pewno nie zaprezentowała się jako drużyna gorsza, a w samym meczu miała momenty, w których mogła przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Zespół Pawła Stelmaszyńskiego udowodnił, że te marzenia o grze w Lide A nie są zbudowane na mrzonce. Warto jednak dopilnować, żeby nie powtórzyła się historia z wiosny, gdzie na finiszu ligi Magica straciła nie tylko tytuł, ale w ogóle szansę na grę w barażu. Teraz o mistrza znów będzie ciężko, bo Gran Canaria nie wygląda na drużynę, która miałaby ochotę podgrzewać emocje jakąś niespodziewaną porażką, ale w ewentualnym starciu z 11. czy 12. miejscem Ligi A Magica może być nawet faworytem.

W Lidze C historia, którą kiedyś już widzieliśmy. Niegdyś to Rakieta Super 7 i Vitasport.pl urządziły sobie ucieczkę przed resztą ligi i dopiero w przedostatniej kolejce, bezpośrednio ze sobą zdecydowały o mistrzostwie. Tę historę klamrą spina Marcin Oniszczuk, który wówczas zdobył tytuł z Rakietą Super 7, a teraz będzie chciał powtórzyć tę historią z OpusCapita. Na razie drużyna Mateusza Pietnoczko zajmuje jednak pozycję wicelidera i musi uważać, żeby mecz 13. kolejki faktycznie okazał się starciem o złoto. Przed nią bowiem seria naprawdę trudnych spotkań. Na ten moment fakt jest jednak taki, że dwie pierwsze ekipy dzieli jeden punkt, a drugą od trzeciej – siedem.

Radosław Dąbrowski

Inne artykuły