Dynamik, Jakubskie i…? Bez względu na to, kto uzupełni stawkę medalistów w Lidze A, podium będzie składało się wyłącznie z uznanych marek. O trzecie miejsce za tydzień zagrają bowiem ze sobą Galacticos Lizard King oraz Havana.

***

Po 12. kolejce na szczycie Ligi A pozostała już tylko jedna zagadka. Przed tygodniem mistrzostwo zapewnił sobie Dynamik Herring Toruń, a teraz drugie miejsce zaklepało Jakubskie. Drużyna Radosława Goca sprawia wrażenie, jakby nie zadowalała się srebrnymi medalami samymi w sobie i konsekwentnie, do samego końca walczy o przekonujące punktowanie. W niedzielny wieczór nie dała najmniejszych szans Flisakowi, a swój indywidualny cel spełnił też Maciej Dudek, który zazwyczaj odbierał statuetki dla najlepszego strzelca, a tym razem na poważnie walczy o zwycięstwo w klasyfikacji asystentów. Pięć ostatnich podań dołożonych do swojego dorobku sprawia, że to on wydaje się być faworytem w tym wyścigu, biorąc pod uwagę przeciwko komu zagra on, a przeciwko komu Łukasz Waligóra oraz Sylwester Gęgotek. Kłopotów narobił sobie natomiast Flisak, który wydawał się mieć już bezpieczną sytuację, a tymczasem jego starcie ze Starym Miastem może okazać się bitwą o uniknięcie barażu o utrzymanie.

Wśród pozycji medalowych do obsadzenia zostało już tylko najniższe miejsce na podium. Terminarz ułożył się najlepiej jak tylko można było sobie wyobrazić, ponieważ o brązie zdecyduje bezpośrednia rywalizacja Galacticos z Havaną. Byli mistrzowie ligi od momentu porażki z Dynamikiem kolekcjonują zwycięstwa i po raz kolejny wcielili się w rolę kata. Wiosną zdemolowali Brąchnowo Team, pokazując ówczesnemu beniaminkowi, że dla niego nie nadszedł jeszcze czas na regularną walkę w elicie, a jesienią to samo zafundowali RKS HUWDU. W przypadku drużyny Dominika Bagińskiego można zauważyć paradoks – za mocna na Ligę B, za słaba na Ligę A, choć akurat za tę jesień będzie ona czuć spory niedosyt, ponieważ rywalizacji z najlepszymi nie mogła prowadzić na swoich warunkach. Od początku bez MVP Dawida Rojewskiego czy bramkarza Daniela Glinkowskiego, a reszta składu przetrzebiła się dość mocno zanim jeszcze nadeszły kluczowe mecze. Nie będzie dziwne, jeśli w przyszłym roku rozpocznie na nowo swoją kampanię o awans, ponieważ może mieć wewnętrzne przekonanie, że z tej przygody da się wycisnąć nieco więcej.

W Lidze B1 kolejka może nie cudów, ale niespodzianek. Interesująco zrobiło się już na otwarcie, gdy walczący o medale Cezar zupełnie nie podołał wyzwaniu. Zespół Marcina Balickiego miał wszystko w swoich rękach. Wystarczyło, że wygra swoje dwa spotkania i stanie na podium bez konieczności oglądania się na innych. Tymczasem został sprowadzony na ziemię przez beniaminka, czyli Dual Polska. Dual podkreślił to, czym charakteryzował się przez cały ten sezon – absolutna nieprzewidywalność, która zatrzymała Cezara, ale wywołała też porażkę z Brzozą Toruńską, której teraz można chyba żałować najbardziej. Gdyby nie ona, mistrz Ligi C z wiosny miałby zdecydowanie większe szanse na medal. Nie zmienia to faktu, że za pierwszy sezon na tym poziomie Krzysztof Wierzbowski będzie musiał rozliczyć swoich kolegów na plus.

Piękne historie piszą się w sąsiedniej lidze, gdzie srebrny medal zapewnił sobie Górsk. Nie byłbym szczery, gdybym powiedział, że patrząc na tę drużynę półtora roku temu, przewidywałem, że bez konkretnych wzmocnień będzie ona w stanie stanąć na podium Ligi B. W wygranym 5:2 z White Eagles spotkaniu zespół Mateusza Kwiatka pokazał to, co ma najlepsze – kolektyw, wola walki, wiara, że można spełnić własne marzenia. I oto nagroda. Nie tylko medal, ale także szansa na grę w barażu, gdzie Górsk na pewno nie będzie skazany na porażkę. Już w Pucharze Ligi przeciwko Optometrii udowodnił bowiem, że nawet jeśli przegrywa rywalizację pod względem sumy umiejętności indywidualnych, to wie, jak nadrabiać takie braki. Uczył się tego przez kilka sezonów, ale to trzeba przyznać – ten wynik nie jest dziełem przypadku.

Swój comeback zaliczył także Piegusek, który był już w sytuacji – wydawałoby się – beznadziejnej. Zaledwie jeden punkt w trzech meczach, spadek poza podium i wszystko wskazywało na to, że medal przejdzie mu koło nosa. No bo i kto spodziewałby się, że Drewce przegrają z Naprzód Harcerską? W sobotę Piegusek dostał jednak kolejną szansę. Raz jeszcze miał wszystko we własnych rękach, nogach, głowach i tym razem nie zawiódł. Zwycięstwo 2:1 uwydatniło to, z czego drużyna Wojciecha Borowca słynęła przez cały sezon. Tu nie ma dominacji nad rywalem czy serii ataków. Długimi fragmentami można było odnieść wrażenie, że to Brąchnowo jest bardziej zdeterminowane, by zgarnąć trzy punkty. Piegusek jakby nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, o co toczy się gra. Tak oczywiście nie było – jest na pewno sztuką umieć zachować taką konsekwencję i nagrodą będzie zapewne brązowy medal, bowiem po takim sezonie „Piegusy” chyba nie pozwolą sobie na stratę punktów ze zdegradowanym już Absolutem, który definitywnie stracił szansę na utrzymanie.

No i na koniec uwaga: okazało się, że w poprzednim artykule złote medale nie zostały przyznane na wyrost. Swoje mistrzostwa już formalnie zapewnili sobie bowiem kolejno Gran Canaria, Big Bulls Kowalewo oraz JZK Fasad-Bud Klinowcy. Nawet ładnie przywitała się z nowymi rozgrywkami Playarena Golub-Dobrzyń.

Radosław Dąbrowski

Inne artykuły