W piątym tygodniu sezonu Jesień 2016 Nankatsu pokazali, że można przegrać mecz 3:9 i nie musieć mieć do siebie przesadnych pretensji. Takie rzeczy tylko wtedy, gdy po drugiej stronie staje były mistrz Polski, Dynamik Herring Toruń. Pretensje do siebie może mieć za to Dor-Mar NPS, któremu wystarczyła chwila dekoncentracji kadrowej i zaliczył występ, który może odbić się negatywnie na dalszej części sezonu. Kosztem drużyny Patryka Skoneckiego do życia wrócił Auto-Mar Stare Miasto.

Nie było ani krzty niespodzianki w hicie 5. kolejki Ligi A. Od początku było wiadomo, że to Dynamik jest faworytem i właściwie już na przerwę Nankatsu schodzili ze świadomością, iż punktów to oni nie urwą. Zespół Tomasza Zielińskiego ograniczył ryzyko w stopniu umiarkowanym. Wprawdzie nie przyszedł na mecz „gołą” szóstką, ale nadal nie zaprezentował wszystkich dostępnych armat. Raz jeszcze zobaczyliśmy, na czym polega potęga Dynamika – nigdy nie wiadomo, z której strony czyha największe zagrożenie. Tym razem pojawił się Kamil Piotrowicz, który – najwyraźniej głodny gry – starał się być dosłownie wszędzie. Nankatsu nawet niespecjalnie mogą mieć do siebie pretensje. Przegrali z drużyną wyraźnie lepszą w stylu, który im raczej nie urąga. Po prostu raz jeszcze zobaczyli, ile brakuje im do poziomu najlepszych, ale nie jestem pewny, czy – paradoksalnie – po tej kolejce ich sytuacja nie wygląda lepiej niż w tydzień temu w kontekście gry o medale.

dsc_0287

Mieli deptać po piętach Dynamikowi, ale w niedzielę po raz pierwszy zaznali smaku porażki. Dor-Mar NPS przyszedł w składzie, w którym łatwiej wymienić chyba po prostu, kto był obecny niż podać listę absencji. Patryk Przybysz mówił nerwowo w trakcie gry, że „zrobili sobie z tego meczu jaja” i chyba faktycznie coś w tym jest. Stare Miasto może i nie osiągało ostatnio dobrych wyników, ale chyba trudno liczyć, że grając w eksperymentalnej szóstce, uda się zrobić trzy punkty przeciwko tak zmotywowanemu rywalowi. Auto-Mar raz jeszcze udowodnił, że nie można go skreślać zbyt szybko. O ile wiadomo, że Dynamika to już dogonić nie zdoła, o tyle konsekwentne punktowanie – zdecydowanie możliwe, biorąc pod uwagę, ilu trudnych rywali ma już za sobą – może skończyć się podobnie jak wiosną, czyli wyrwaniem medalu na samym finiszu.

Sytuacja w tabeli po 5. kolejce obrazuje również swoisty pech wszystkich tych, którzy chcieliby zasadzić się na mistrzowski tron. Można się zastanawiać, czy znajdzie się mocny, który podniesie rękawice rzucone przez Dynamik Herring Toruń. Niby można powiedzieć, że przecież obrońcy tytułu najtrudniejsze mecze mają dopiero przed sobą. Z drugiej strony – kto wie, czy cała grupa pościgowa nie zrani się wzajemnie do tego czasu tak bardzo, że w decydującą fazę rozgrywek mistrzowie wejdą z bezpieczną przewagą. Ich zdetronizowanie nie będzie łatwą sprawą.

dsc_0116

Przykład z byłych mistrzów Polski sensacyjnie bierze Piegusek, który naprawdę wygląda na zupełnie odmienioną drużynę. Zespół Wojciecha Borowca odniósł piąte kolejne zwycięstwo i wiele wskazuje na to, że w tym sezonie wreszcie będzie w stanie osiągnąć wynik zbliżony do swoich oczekiwań. Ok, nie jest to ekipa na mistrzostwo – zresztą, w obecnym składzie awansem raczej zrobiłaby sobie krzywdę – ale wreszcie potrafi odpowiednio wyreżyserować swoje spotkania. To jest to, czego brakowało jej w poprzednich sezonach, gdzie jeśli już trafiała mecz „na styku”, to zdecydowanie częściej czegoś po prostu brakowało. Teraz jest inaczej, jest lepiej, choć dopiero najbliższy dwumecz Drewce – Górsk powie, na ile naprawdę stać Pieguska. Mamy tu jednak dobry przykład, że nie zawsze trzeba zmienić skład, żeby zmienić samą grę.

dsc_0237

Z kolei w Lidze B1 nieprawdopodobny ścisk. W zasadzie możliwy jest nawet scenariusz, gdzie z pięciu pierwszych meczów aż sześć drużyn wyniesie po 12 punktów. Jako ostatnia skapitulowała Magica, która od początku sezonu dawała sygnały, że wcięż jeszcze nie wszystko gra u niej jak należy. Zespół Pawła Stelmaszyńskiego musiał liczyć, że liderzy FC Cezar nie będą mieli swojego dnia… i się przeliczył. Przed spotkaniem wymienialiśmy trójkę z pola, ale świetny występ zanotował również bramkarz Damian Celmer i można powiedzieć, że wraca temat, który przerabialiśmy już z Hostą. Drużyna może powalczyć z każdym, ale chyba to jeszcze nie ta jakość, żeby grać o medale, zwłaszcza że w czołówce mnożą się rywale, którzy mają ochotę na awans. Na tę chwilę najlepiej wygląda chyba Gran Canaria, u której procentuje doświadczenie zebrane w Lidze A.

Radosław Dąbrowski

Inne artykuły