Takie scenariusze nie zdarzają się dwa razy. Na naszych oczach napisała się niesamowita historia, w której Dynamik po heroicznym boju obronił pozycję ligowego hegemona. Losy mistrzostwa stały się praktycznie przesądzone, czego nie można powiedzieć o którejkolwiek z pozostałych klas rozgrywkowych. W ligach B weekendu do udanych nie zaliczą dotychczasowi liderzy, natomiast w Lidze C efektowną ucieczkę kontynuują OpusCapita i Klinowcy, którym coraz bliżej do bezpośredniego starcia o złoto.

Jest lato 1999 roku. W finale Ligi Mistrzów Manchester United wygrywa 2:1 z Bayernem Monachium, a Dariusz Szpakowski po golu Ole Gunnara Solskjaera komentuje: „Ależ końcówka! Niebywała! Nieprawdopodobna! Kto by to wyreżyserował tak, jak ten spektakl się potoczył? Sam Hitchcock by tego nie zrobił”. I tak samo można opisać to, co działo się w niedzielnym hicie 9. kolejki Ligi A. To było coś, czego być może nie doświadczymy już nigdy. Jakubskie do 45. minuty grało prawdopodobnie jeden z najlepszych meczów w swojej historii. Niemal każdy z zawodników pod względem indywidualnym akurat tego dnia znalazł swoją optymalną dyspozycję. Aż wreszcie nadszedł moment, który wydawał się przecież gwoździem do trumny Dynamika. Grać ostatnie pięć minut w osłabieniu, przy stanie 3:5 – jak tutaj uniknąć porażki, nie mówiąc już o zwycięstwie? Sytuacja tak beznadziejna, że nawet dla takiego zespołu wydawała się nie do odwrócenia. Ale co było dalej, to już chyba wszyscy wiedzą.

Trudno opisać, jaką siłę mentalną musi zbudować takie zwycięstwo. Trudno też przypuszczać, żeby taki scenariusz mógł się kiedykolwiek powtórzyć. Nie w meczu takiej wagi, między takimi rywalami. Takie rzeczy nie zdarzają się dwa razy. Nie zdarzy się też już nic nadzwyczajnego w walce o mistrzostwo. Wprawdzie Dynamikowi potrzeba jeszcze pięciu punktów (a nie jak mówiłem w emocjach, podczas rozmowy z Tomkiem Zielińskim – dwóch), ale złote medale zostały właśnie wirtualnie rozdane. Pozostaje jedynie pytanie, czy uda się to zrobić z kompletem punktów na koncie. Z kolei Jakubskie ma tydzień na to, żeby się pozbierać i dowieźć do końca drugie miejsce.

Aż dziewięć tygodni na swoją drugą wygraną w sezonie czekało Atletico Moment Finanse. Zespół, który potencjałem kadrowym ustępuje mało komu, nadal zajmuje sensacyjnie niskie miejsce w ligowej tabeli. Tym razem wykonał jednak ważny krok w kierunku poprawy swojej sytuacji. Trafił też naprawdę szczęśliwie, ponieważ nie dość że Stare Miasto i tak wciąż nie może odnaleźć formy z poprzednich sezonów, to i kadrowo brakowało mu dużo do optimum. Lepszym składem Auto-Mar dysponował nawet w pucharowym meczu przeciwko B-ligowym Alkoholix. W Atletico po raz kolejny z bardzo dobrej strony zaprezentował się Patryk Kurlenda, który wyrasta na postać mogącą zapewnić utrzymanie. Brzmi to dziwnie, ale to właśnie walka o ligowy byt w ogóle wydaje się być na tę chwilę maksimum dla drużyny Marcina Wojciechowskiego. Przed nią bowiem trudne starcia z Dor-Marem i Auto-Komisem Bacaj, w których o punkty łatwo nie będzie, a nawet potencjalne zwycięstwa nad Młodymi Talentami i Optometrią dają w tej sytuacji 12 „oczek”. Szacuję na jakieś 90%, że to nie wystarczy, by wydostać się ze strefy barażowej.

To nie był dobry weekend dla liderów w ligach B. W B1 swoją drugą porażkę w sezonie zanotowało Catenaccio, które tym samym uczyniło sobie wiele złego nawet nie tyle w kontekście mistrzostwa, ile gry o podium. Zespół Jakuba Adanowicza po przegranej z FC Cezar ma się nad czym zastanawiać, ponieważ jego gra wyglądała naprawdę nieciekawie. Dużo chaosu, mało pomysłu – zupełnie jak w zeszłych sezonach, w których nie udawało mu się przecież sięgać po medale. Z takiego obrotu spraw cieszy się przede wszystkim Gran Canaria, która zwycięstwem nad Kolo Terrorita upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze – została jedyną drużyną w lidze, która ma tylko jedną porażkę, a po drugie – odprawiła właśnie przeciwnika, który mógł jeszcze stanowić pewne zagrożenie. Tym samym w walce o tytuł i miejsce barażowe zostały cztery ekipy, wśród których największą niespodzianką jest obecność KOKA Team, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że drużyna Jarosława Tebecio z czterech ostatnich w tym sezonie spotkań aż dwa rozegra ze ścisłą czołówką – Gran Canarią oraz Magicą.

Lider padł także w Lidze B2 i choć wydawało się, że jego pierwsza porażka musi się zdarzyć prędzej czy później, to moment mimo wszystko jest nieco niespodziewany. Piegusek nie uległ przecież tak trudnym rywalom jak Drewce czy Górsk, a teraz musiał uznać wyższość Alkoholix. Dla drużyny Wojciecha Borowca ta wpadka jest szczególnie bolesna, ponieważ skorzystali z niej aż dwaj rywale. Kolejna zła wiadomość to nadchodzące starcie z Big Bulls, które może nie przynieść przełamania, na co liczy parę ekip z niższych miejsc – chociażby Bianconeri i Górsk, które zmierzą się ze sobą, a wygrany może mieć cichą nadzieję na przejęcie medalowej pozycji.

Liga C podzieliła się z kolei na dwie rywalizacje – walkę o mistrzostwo i walkę o awans. Wiadomo, że kwestię złota rozstrzygną między sobą OpusCapita i JZK Fasad-Bud Klinowcy. Paradoksalnie to wicelider robi do tej pory lepsze wrażenie, wygrywając swoje spotkania w sposób bardziej zdecydowany. Ze swoich dziewięciu zwycięstw aż osiem odniósł z przewagą pięciu lub więcej goli. Na razie musi jednak pokutować za remisy z Hektorem i Spidmarem, choć trzeba też wziąć pod uwagę, że to OpusCapita ma delikatnie trudniejszy terminarz. Wiele wskazuje więc na to, iż o losach tytułu rozstrzygnie bezpośrednie starcie między zainteresowanymi. Praktycznie już nikt nie ma prawa ich dogonić, ale od trzeciego miejsca w dół dzieją się rzeczy arcyciekawe. Zarówno The Power Team, jak i Bezimienni mają jeszcze bardzo trudne spotkania, choć to tym drugim powinno być nieco łatwiej o punkty. W tej sytuacji swojej szansy mogą jeszcze szukać Wczorajsi oraz Hektor Team. Ktokolwiek nie awansuje, pierwsza czwórka powinna pozytywnie wpłynąć na poziom Ligi B.

Radosław Dąbrowski

Inne artykuły

Comments (1)

  1. Super widowisko. Chciałoby się więcej takich meczów oglądać!

Comments are closed.