Big Bulls mogą nie zachwycać i mieć nierówny sezon, ale jednego odmówić im nie można. Ponownie pokazali, że jako jedni z nielicznych nie klękają przed Dynamikiem i ograli dominatorów po raz trzeci w historii Futbol-Areny. Dzięki wydarzeniom z niedzielnego popołudnia Liga A staje się jeszcze ciekawsza, ponieważ obrońcy tytułu znów znaleźli się w zasięgu goniących, a mecz z „Bykami” pokazał, że być może nadszedł czas, by po raz pierwszy od 2015 roku doszło do zmiany na mistrzowskim tronie.

Krzysztof Kiełbowicz (Big Bulls Kowalewo): Jestem realistą. Myślę, że Dynamik w tym sezonie będzie ponownie mistrzem Futbol-Areny. Ten zespół ma szeroką, bardzo mocną kadrę. Mecz z nami podziała na nich tylko mobilizująco. To doświadczona drużyna i jestem pewien, że odpowiednio zareagują i nie pozwolą sobie odebrać korony… ale w przyszłym sezonie, kto wie?

Słowa bramkarza Big Bulls poniekąd nie mogą dziwić, ponieważ nie jest to pierwszy raz, kiedy elita Futbol-Areny zaczyna marzyć o detronizacji hegemona. Gdy większość obecnych zawodników zaczynała swoją przygodę z tą ligą, Dynamik już był mistrzem. Zespół ten po raz ostatni nie zdobył złota jesienią 2015 roku, zaraz po swoim pierwszym mistrzostwie Polski. Później były już tylko triumfy – po dwa razy w 2016, 2017 i 2018 roku, a także wiosna 2019 roku. Łącznie – siedem wygranych sezonów z rzędu, czyli wynik, który może nie doczekać się choćby zbliżenia do niego.

Wszystko przez to, że Liga A w obecnej kampanii jest równa jak nigdy. To właśnie dlatego wydawało się, że Dynamik może bez większych problemów zgarnąć kolejne złoto – zanim przyszło mu rozegrać pierwszy naprawdę poważny mecz, miał już na swoim koncie pokaźną przewagę, ponieważ reszta faworytów nie była w stanie unikać wpadek. Extra Paintball zaczął od jednego punktu w dwóch meczach i dopiero mozolna gonitwa pozwoliła mu na odzyskanie rezonu, czego nie mogą powiedzieć Galacticos, którym w dolnej połowie tabeli „spodobało się” na tyle, że postanowili się w niej urządzić. Nawet wyglądające wiosną wyjątkowo solidnie Jakubskie już trzykrotnie gubiło punkty. Nic więc dziwnego, że wyglądało na to, iż Dynamik nawet specjalnie się nie napoci w drodze po kolejne złoto. I wtedy weszli oni, cali na biało. Czy tam na czerwono. Big Bulls Kowalewo.

Na kłopoty Dynamika zanosiło się już od pewnego czasu. Już dawno nie było sytuacji, w której ten zespół nie stanowiłby najlepszej ofensywy Ligi A. Zdarzały mu się sezony, gdy brakowało koncentracji w defensywie, ale gole zazwyczaj strzelał na potęgę. A teraz? Gdyby nie efektowna inauguracja ze Stalami Nierdzewnymi (8:2), średnia bramek na mecz nie przekroczyłaby pięciu. Wynik, który większość drużyn przyjęłaby z zadowoleniem. Większość, ale nie Dynamik.

Drugi niepokojący symptom to kadra drużyny. Owszem, nie doszło w niej do rewolucji, jednak frekwencja poszczególnych zawodników daje już dużo więcej do myślenia. W zeszłym sezonie świeżość drużynie dał Maciej Jankowski, który jednak teraz ma na koncie tylko dwa występy z pięciu możliwych. Tyle samo razy Dynamik mógł liczyć na Łukasz Waligórę, a jeszcze rzadziej na Sylwestra Gęgotka, Łukasza Cięgoturę czy Wojciecha Springera. Taką lukę mógłby wypełnić Artur Jankiewicz, ale jego wejście do drużyny nie jest choćby w ułamku zbliżone do tego w wykonaniu odkrycia sezonu Wiosna 2019 w Lidze A. Odejściem od reguły było ponadto ściągnięcie Krzysztofa Gabryszewskiego – reguły, według której Dynamik dokonywał transferów w zupełnie innej perspektywie aniżeli ratunku dla frekwencji w pojedynczym spotkaniu.

Tych wszystkich wątpliwości i rozważań nie byłoby jednak, gdyby nie znakomita postawa Big Bulls, którzy jako jedni z niewielu po prostu potrafią nie przestraszyć się ligowego hegemona. W przeszłości pokazywali to już dwukrotnie i choć obecny bilans bezpośrednich spotkań z Dynamikiem jest dla nich niekorzystny (3:5), to i tak nikt poza ekipą Bartosza Olkowskiego nie może poszczycić się taką statystyką. A tego dnia Big Bulls zagrali naprawdę dobrze. Przede wszystkim byli cierpliwi i skuteczni w destrukcji. Dzięki temu sprawili, że mecz miał rozstrzygać się w końcówce, której decydować mogły pojedyncze akcje.

Bohaterem ostatnich dziesięciu minut ewidentnie został Dawid Bocian. To po jego akcji i wygranym pojedynku z Karolem Kułaczem Jakub Kawula wpakował piłkę do pustej bramki, a emocje miały się dopiero zacząć, ponieważ tak jak najpierw sędzia przychylnym okiem spojrzał na wymiar kary dla Mateusza Skibińskiego za zagranie piłki ręką poza polem karnym, tak kolejnymi decyzjami zyskał już zdecydowanie mniej przychylności w szeregach Dynamika, czego efektem były dwie żółte i jedna czerwona kartka dla graczy w błękitnych strojach. Żadna za faul. Mniej na dyskusji, a bardziej na grze skupili się natomiast gracze z Kowalewa, którzy w ostatniej minucie spotkania rozwiali jakiekolwiek wątpliwości co do końcowego rozstrzygnięcia, znów za sprawą Dawida Bociana, który zdążył jeszcze wpisać się na listę strzelców.

Krzysztof Kiełbowicz (Big Bulls Kowalewo): Mecz z Dynamikiem oceniam bardzo pozytywnie, ale jak inaczej ocenić zwycięstwo nad mistrzem Polski? Mimo iż z jednej i z drugiej strony brakowało kilku graczy, to spotkanie mogło się podobać. Zagraliśmy dobre zawody, każdy podszedł do meczu bardzo skupiony. Popełniliśmy mało błędów, czego wynikiem była tylko jedna stracona (ze stałego fragmentu) bramka. To było decydujące jeśli chodzi o końcowy wynik.

No dobra, ale co teraz? Patrząc na tabelę, z perspektywy Dynamika nie stało się jeszcze nic strasznego. Owszem, na dwóch pierwszych miejscach znajdują się obecnie FC Extra Paintball oraz Huragan, ale tylko z punktem przewagi nad trzecim obrońcą tytułu. Ten z kolei czeka jeszcze zaległe spotkanie z Hacomem, w którym zwycięstwo pozwoli na odzyskanie pozycji lidera. Tyle tylko, że zupełnie nowego wymiaru nabiera teraz niekwestionowany hit 8. kolejki, w którym Dynamik zmierzy się właśnie z Extra Paintballem. Wprawdzie historia może budzić obawy, że – jak zwykle – z dużej chmury spadnie mały deszcz, jednak „Byki” dość znacząco obnażyły ostatnio problemy wciąż aktualnych mistrzów ligi. Do tej pory Dynamik na takie porażki reagował w sposób, który nie był przyjemny dla kolejnych rywali, ale być może tym razem swoje odzwierciedlenie znajdą słowa piosenki, że „nic nie może przecież wiecznie trwać”?

Piotr Nowicki (FC Extra Paintball): Do meczu z Dynamikiem podchodzimy jak do każdego innego… chcemy go wygrać. Oczywiście pamiętamy, z kim gramy, bo to Dynamik, do którego szacunek oczywiście jest i będzie. Myślę, że każdy z nas czuje też, że ten sezon może być lepszy od poprzedniego, choć zaczęliśmy go fatalnie. Big Bulls udowodnili jednak, że nasi mistrzowie są do pokonania. Przy odpowiednim ułożeniu wyniku i odrobinie szczęścia, każdy z każdym na szansę wygrać, co zresztą widać co tydzień, gdzie padają bardzo wyrównane wyniki bliskie remisom.

Bez względu na to, co wydarzy się między Dynamikiem a Extra Paintballem, w grze mamy jeszcze co najmniej kilka innych ekip, których nadzieje zostały w tym sezonie wyjątkowo rozbudzone. I mowa tu nie tylko o etatowym medaliście Futbol-Areny – Jakubskim, ale takich drużynach jak Nankatsu czy Huragan, którym nie można odmówić szans na pierwsze w historii podium. Do Top3 chcieliby także wrócić Big Bulls, którzy znają smak medalu, ale chętnie by go sobie przypomnieli. Zwłaszcza że w drużynie pojawiło się kilka nowych twarzy, które są głodne sukcesu.

Do tej pory sezon Jesień 2019 dla drużyny z Kowalewa układał się co najwyżej średnio. Pochwalić ją można było za derbowe starcie z Klinowcami, ale ogólnie – częściej narzekaliśmy na jej bezbarwność, jak choćby w meczu z Galacticos (2:4), Huraganem (3:7) czy Jakubskim (3:7). Widocznie letnie transfery potrzebowały trochę czasu, żeby wszystko się zazębiło – dość powiedzieć, że spośród ośmiu zawodników pola, którzy zagrali przeciwko Dynamikowi, aż pięciu debiutowało w czerwonych barwach podczas obecnej kampanii. Zwycięstwa nad Havaną oraz to niedzielne udowodniły jednak, że „Byków” nie można jeszcze skreślać z gry o czołowe lokaty.

Krzysztof Kiełbowicz (Big Bulls Kowalewo): Celujemy wysoko – w podium. Zwycięstwo z Dynamikiem nic nie zmienia. Aby zrealizować ten plan, potrzebujemy dużej frekwencji. Liga jest teraz wyrównana jak chyba nigdy dotąd. Kandydatów do medalu jest wielu. Jeśli nie zmobilizujemy się kadrowo w każdym kolejnym meczu, za chwilę możemy być bliżej strefy spadkowej niż medalowej.

Inne artykuły

Leave a Reply