Dzika karta to ciekawa instytucja w Futbol-Arenie, która pozwala wybranej drużynie pominąć etap gry w Lidze C lub nawet w Lidze B ze względu na prawdopodobnie niezwykle wysoki poziom gry. W obecnym sezonie zaszczytu otrzymania przepustki od razu do wyższej klasy rozgrywkowej dostąpił Huragan Toruń i właśnie mecz drugiej kolejki przeciwko Teesomat YB był potwierdzeniem, że była to zdecydowanie dobra decyzja podjęta przez organizatorów. Właśnie w związku z tym meczem postanowiliśmy sprawdzić, czy wszystkie siedem drużyn spłaciło udzielony im kredyt zaufania i jak potoczyły się ich dalsze losy.

Dlaczego dzika karta powędrowała właśnie do Huraganu? Tylko i wyłącznie ze względu na niezwykle silną kadrę. W składzie drużyny znaleźć możemy przede wszystkim Rafała Więckowskiego, czyli byłego gracza Elany Toruń, Chemika Bydgoszcz i przede wszystkim pierwszoligowej Bytovii Bytów. Do pomocy ma Jakuba Chomicza, czyli Mistrza Polski z Dynamikiem Toruń i Mateusza Grudzińskiego, aktualnego gracza czwartoligowej Sparty Brodnica, a wcześniej również Elany Toruń i Chemika Bydgoszcz. Dlatego czy ktoś wyobraża sobie, aby takie nazwiska miały zaczynać od Ligi C? Zremisowany mecz z Teesomatem pokazał jednak, że futbol sześcioosobowy to zupełnie inna bajka niż duże boisko. Lepiej przystosowani, choć może lepsze określenie to bardziej przyzwyczajeni do gry na orlikach, zawodnicy Patryka Dądajewskiego postawili twardy opór, w pewnym momencie będąc nawet bliżej zwycięstwa. Choć ten mecz był też swojego rodzaju starciem pomiędzy niemalże profesjonalistami z pełnowymiarowego boiska a futsalowcami z II ligi polskiej. To niezwykłe, że wszystkie odmiany piłki nożnej mogą mieć jeden mianownik właśnie na boiskach Futbol-Areny.

Wracając do dzikich kart, pierwsze dwie z nich zostały przyznane na sezon Wiosna 2015 i otrzymały ją nie byle jakie firmy. Najpierw zaszczytu dostąpił Bud-Ryss Warszewice, czyli wicemistrz pierwszej edycji Konfrontacji. Już ten wybór był spektakularny, jednak większe piętno, wręcz największe, odcisnął drugi wybór organizatorów. Kolejna dzika karta powędrowała w ręce drużyny Herring/Chiński Kubek, czyli rzecz jasna do dzisiejszego Dynamika. Czy już wtedy organizatorzy upatrywali w nich kandydata do mistrzostwa i Pucharu Polski oraz zdobywcę Ligi Mistrzów? Zdecydowanie nie, ale widocznie coś im podpowiadało, że tak należy zrobić. Po prostu mieli nosa. Dynamiczni nie zawiedli i w swoim premierowym sezonie zdobyli pewne mistrzostwo. O ile historię Dynamika znają niemal wszyscy nawet niezbyt interesujący się ligą, o tyle Bud-Ryss Warszewice swojej przygody z Futbol-Areną nie wspomina najlepiej. Zespół wycofał się z rozgrywek po 9. kolejce, częściej oddając walkowery niż wychodząc na boisko.

Adrian Szwedkowicz (FCTP Maximus Broker): Uważam, że sama idea przyznawania dzikich kart „nowym” drużynom jest jak najbardziej trafna. Większość drużyn, które otrzymały dzikie karty to zasłużone zespoły dla toruńskiego futbolu na poziomie amatorskim bądź takie, które mają w swoim składzie większość zawodników z przeszłością w Lidze A. Możliwość gry z tzw. dziką kartą nie tylko skraca czas do momentu pojawienia się w odpowiedniej lidze dla danej drużyny, ale również wyrównuje szanse innych drużyn w przypadku, gdy potencjalnie bardzo mocna, znana ekipa dostaje miejsce w lidze wyżej. Myślę, że dotychczas dzikie karty zostały rozdane sprawiedliwie, za co słowa uznania należą się organizatorom ligi.

Zbliżającą się dominację Dynamika szybko chciał przekreślić kolejny zespół, który otrzymał od organizatorów dziką kartę. Jesienią 2015 roku do rozgrywek przystąpił Euro-Drób – wielokrotny mistrz Toruńskiej Ligi Szóstek Piłkarskich. W kadrze drużyny znalazło się wiele gorących nazwisk, w tym również Klaudiusz Hirsch – były trener FC Toruń oraz selekcjoner reprezentacji narodowej w futbolu sześcioosobowym. Niestety, zamiast równej walki o mistrzostwo, najpierw Euro-Drób został ograny przez Dynamika w bezpośrednim starciu aż 9:1, a następnie drużyna zrezygnowała z udziału w trzech ostatnich kolejkach sezonu. Początki bywają nieudane – historie Bud-Ryssu i Euro-Drobiu pokazały jednak, że dzikimi kartami należy dysponować mądrze i w następnych latach zdecydowanie widać, że organizatorzy wyciągnęli wnioski.

Sezon Jesień 2016 przyniósł dwie przepustki od razu do Ligi B dla dwóch nowych ekip – Big Bulls Kowalewo i Naprzód Harcerskiej. Losy obu ekip potoczyły się jednak zgoła odmiennie. Pierwsza z tych drużyn swój debiutancki sezon zakończyła pewnym zwycięstwem w Lidze B, wykonując plan założony przed sezonem. Organizatorzy tym samym nie pomylili się – zaufali dobrym występom Big Bulls w Playarenie w Golubiu-Dobrzyniu oraz ich udanym wyjazdom na mistrzostwa Polski. Zespół z Kowalewa swój kredyt zaufania spłacił w 100%, zwłaszcza w sezonie Wiosna 2018, kiedy to w bezpośrednim starciu pokonał Dynamik Toruń, do końca bił się z nim o mistrzostwo Ligi A, a także zagrał w finale Pucharu Ligi, ulegając w nim rzecz jasna… wiadomo komu. Nieco inaczej było w przypadku Naprzód Harcerskiej. Zespół ten okupował dolne rejony B-ligowej tabeli tak długo, aż wreszcie stoczył się do Ligi C, w której występuje do dziś, będąc tam typowym średniakiem, który niby każdego sezonu bije się o awans, jednak wciąż brakuje mu tych detali. Za ekipą Mateusza Urbańskiego przemawia jednak co innego – konsekwencja i odpowiedzialność, gdyż pomimo gorszych momentów, kadra wciąż jest pewna i zmobilizowana, a o walkowerach nie ma nawet mowy.

Mateusz Iwański (Dynamik Herring Toruń): Uważam, że dzikie karty to dobra opcja i zostały przyznane słusznie. Wiele drużyn miało już wcześniej w Toruniu swoją renomę, takie zespoły jak Euro-Drób, EM3DACH, a także Naprzód Harcerska i wiele innych. Ich zawodnicy do dziś są znani na toruńskich boiskach 6-osobowych, niektórzy nadal grają, a niektórzy zmienili drużyny. Owszem, niektóre drużyny mogą się poczuć niesprawiedliwie, ale myślę, że dzikie karty są dobrą opcją i na pewno podnoszą poziom rozgrywek ligowych.

Dzika karta dla EM3DACH-u również nie powinna dziwić. Zespół ten przekonał organizatorów swoją kadrą i występami w Toruńskiej Lidze Szóstek Piłkarskich. Pobyt w Lidze B jednak zdecydowanie im się przedłużył. W planach był zapewne szybki awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, a tymczasem do wymarzonej Ligi A udało się awansować dopiero w czwartym sezonie. Okazje były już wcześniej, jednak albo brakowało kilku punktów, albo chłodnej głowy – tak jak w barażu z Atletico Moment Finanse.

Damian Mosakowski (Norauto Toruń): Moim zdaniem dzika karta powinna być przyznawana wtedy, gdy ma się jakąś podkładkę, że drużyna jest za mocna na daną ligę. Typu – dobrze zagrała na wiosnę, na jesieni nie wystartowała, a na wiosnę powróciła z praktycznie tym samym składem. Gdy jest niedobór drużyn w lidze wyższej, powinna dostać awans drużyna, która była najwyżej w tabeli w poprzednim sezonie. W kilku przypadkach, jakby zamiast przyznanej dzikiej karty weszła drużyna z B, to by się mocno zmotywowała, a nie zrezygnowała, bo to wywalczone. Przyznawanie dzikich kart po nazwiskach/statystykach jest według mnie nieco naciągane.

Wreszcie dochodzimy do sezonu Wiosna 2018, kiedy to organizatorzy postanowili przyznać dwie dzikie karty do Ligi B. Przypadły one Warszewicom i Hacomowi. Co ciekawe, to w pewnej, dość sporej części te same Warszewice, które niegdyś pod nazwą Bud-Ryssu zrezygnowały z gry po 9. kolejce. Tym razem jednak o podobnej historii nie mogło być mowy, gdyż na każdym meczu Warszewice pojawiają się tak szerokim składem, że spokojnie mogłyby co tydzień rozgrywać nim mecze na pełnowymiarowym boisku. W ich sprawie również trzeba przyznać rację organizatorom – zespół Adriana Sztejkowskiego w cuglach wygrał Ligę B, a swój pierwszy ciężki sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej zakończył na miejscu barażowym, ostatecznie pokonując w nim Klinowców. To tylko utwierdziło wszystkich w przekonaniu, że to była kolejna dobra decyzja. Również Hacom to niewiarygodnie silna paczka, której jednak brakuje „tego czegoś”, aby pójść poziom wyżej. Bo wygrywać kim jest – Krystian Belzyt, Remigiusz Spychalski czy bracia Hartmanowie to gwiazdy toruńskiego futbolu sześcioosobowego i nie tylko. Hacom w Lidze A to zapewne kwestia czasu, dlatego decyzja o przesunięciu ich od razu do Ligi B w sezonie Wiosna 2018 to była jedyna i słuszna decyzja.

Biorąc pod uwagę „plusy dodatnie” i „plusy ujemne”, wniosek jest tylko jeden – dzikie karty działają. W zdecydowanej większości przypadków, gdy organizatorzy decydowali się na ich przyznanie, to efekt był nawet lepszy niż się spodziewano. Zespoły, które dostąpiły tego zaszczytu, aktualnie grają na wysokim poziomie, w najwyższych ligach, a swoją grą i wynikami bronią podjęte wobec nich decyzje.

Autor: Jeremi Zaremba

Inne artykuły

Leave a Reply